Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 287.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ba to raz skończyć, i albo zatrzymać ją tutaj, lub precz zwodnicę, osmagawszy wypędzić! Dosyć to już tego, dosyć!
I dodając sobie postanowienia, którego nie miał pan Adam, wciąż powtarzał, jakby się chciał przejąć słowami swemi dosyć już tego! dość tego!
Ale gdy śliczna dziewczyna, trochę smutniejsza, niż zwykle, wbiegła do pokoju i zabłysła w téj czarnéj pustce twarzą pełną życia i ognia, oczyma palącemi jak zwierzęcia dzikiego ślépie; pan Adam zapomniawszy na najuroczystsze dane sobie słowo, cały się rozpłynął w rozpamiętywaniu jéj wdzięków.
Aza nie rzekłszy słowa do niego, rzuciła się na miękkie posłanie, podkurczyła nóżki pod siebie, jak by siedziała na ziemi, głowę wsparła na poduszkach i wlepiwszy oczy w sufit, pozostała tak długi czas zamyślona.
To dozwoliło panu Adamowi nieco się znów podsilić i przypomniéć sobie pierwsze postanowienie.
— Azo! — rzekł surowiéj podchodząc ku niéj — no! cóż będzie z nami; raz to potrzeba skończyć.
Ale cyganka głowy nawet nie odwróciwszy, wciąż