Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 280.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tyle co ty! — odparła dziewczyna.
— Co ja? — ożywiając się rzekł cygan — co ja? A jaż kiedy nim byłem?
— I on nim nie był nigdy!
— Dlaczegóż przesiadujesz u niego, na co go bałamucisz!
— Siedzę, bo mi tam dobrze, wygodnie, ciepło, spokojnie, nie głodno! — śmiejąc się poczęła Aza. — I dzień i godzinę jednę ukraść cyganowi od nędzy i biédy swojéj — tyle zysku! i to dobre! Możesz-że i ty myśléć, żeby cyganka jak ja Raklora (dziewczyna) pokochała takie stworzenie jak wasz pan, wymęczone, ledwie żywe, więcéj doktora i lekarstwa niż kochanki potrzebujące. Oj! Tumry, nie znasz mnie jeszcze!
— Kiedyś cię znałem — pocichu odezwał się cygan wzdychając — ale któż za was zaręczy i powié co jutro będzie?
— Jabym ci przecie powiedziała co będzie jutro, co zawsze być musi! — przerwała Aza zastanawiając się.
A byli już daleko, wpośród pola, za wioską, sami jedni; i Tumry tu dopiéro się opatrzył, gdy dla niéj zastanowić się musiał, że nie wiedząc co czyni, za-