Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 251.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na ziemi. Biédna kobiéta tuliła ją ku sobie płacząc, niepamiętna na boleść swoją, cała już matką tylko!
W progu wartował głupi Janek, który dał wnijść cyganowi, dał mu się zbliżyć do żony i poklęknąć u jéj barłogu: ale gdy Tumry wybiegł po chwili odetchnąć i oprzytomniéć, poczwarka zjawiła się na przeciw niego.
Zdziwił się Tumry nie widząc na jego twarzy zwykłego wyrazu litości i uczucia, ale chmurny gniew jakiś i groźbę.
— Co ci Janku? — spytał, z potu ocierając czoło.
— Co ci cyganie przeklęty! — podchwycił karzeł pięść ściskając — gdzieś ty był w nocy włóczęgo, gdy żona jęczała wzywając twojéj pomocy, a choćby twarzy twojéj!
— Nie wiem co się działo ze mną!
— Ale ja wiem — zawołał Janek — szatan cię upętał diabli synu: chodziłeś na tańce z czarownicami!
— Łaj mnie — rzekł Tumry — ale spytaj Motruny czym winien, czym poszedł o swojéj woli, przytomny?
Janek popatrzał nań surowo.
— Ej strzeż się cyganie — rzekł — małym ja