Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 221.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A możeby to i na chléb i na kuźnię starczyło — przerwała Motruna, licząc oczyma pieniądze.
Cygan pokiwał głową.
— Nie — rzekł — łowy (pieniądze) prędko wychodzą, tylko je zaczepić! Drugi raz już ich nie dostaniemy, a tu na warsztat, na trast (żelazo) i na wszystko wiele potrzeba. Zakopiemy je w chałupie, i musim czekać do wiosny. Wiosna niedaleko.
— Niedaleko! westchnęła Motruna: poczekamy, poczekamy.
— A teraz jakoś i raźniéj czekać będzie — odparł cygan. — Zobaczymy co we wsi powiedzą, jak tu na górze młot się odezwie i komin zadymi!!....



Wlokąc się tak powoli na śniegach, słotach, mrozach i odelgach przejechała nareszcie długa zima, a nic w lepiance pod cmentarzem nie zmieniło się jeszcze. Tylko Janek, który już był przywykł służyć żonie cygana i przywiązał się do nich, bo oni jedni mówili z nim jak z człowiekiem, i kochali go jak brata; przygotował zawczasu głęboki koszyk na kołyskę, i niechcąc go jeszcze pokazy-