Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 212.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kur dla żony cygana. Wszystko to, czém zbogacał jéj lepiankę, prawdę powiedziawszy, aż do szczenięcia, kradzioném było; ale tak zręcznie, że się nikt nie domyślał złodzieja. Janek sam potém wysyłany na zwiady, szukał po wiosce tego, co pochwycił, i wieczorem doskonale braci i siostry oszukiwał opowiadaniem o wszystkich kurach sąsiedzkich i kurnikach, które zwiedzał. Co się tyczy szczenięcia, to, zdaniem jego, żarłoczne jakieś stworzenie bednarza pożréć miało: a że najmniéj dbano o psa, niebardzo się téż zniknieniem jego kłopotano.
Z największą usilnością głupi Janek ledwie mógł dniem i nocą wystarczyć na dwie chaty oddalone od siebie; ale się rozdzielał jak mógł, i o siebie nie dbał. W domu zrzucano na niego najcięższą pracę, którą że na pozór leniwie odbywał, stawało mu czasu na dobieżenie do cmentarza i najrzenia na chatę cygana. Motruna nie miała potrzeby ani po wodę chodzić, ani o drwach myśléć, ani się chlebem kłopotać; dla niéj jednéj, kur i szczenięcia było dosyć:
W niedzielę rano nadbiegł Tumry wybladły, żółty, zasmolony, z oszczędzonym chlebem i kilką