Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 193.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy przyjdzie noc, wytrwaszże ty ze strachu, kiedy mnie nieraz, gdy wiatr poświśnie, ciarki po plecach przechodzą?
Motruna wstrzęsła się cała.
— Wyżyję — rzekła smutnie — a jakbym i umarła, to ci lżéj będzie. Pochować, taki bracia pochowają przez litość; do mogiły nieść niedaleko, a ty pujdziesz w świat znowu.
— Cicho! cicho! — krzyknął cygan, — nie mów mi tego! Tylko tę zimę przebyć; a nie postawię kuźni, to chatę podpalę i pójdziemy w świat...
— A! ale ta zima taka długa!
— A! długa Motruno! ale i życie długie, a przeżyć je trzeba! Ale kto ci tu wody nosić pomoże, drew przysposobi, i choć słowo do ciebie przemówi?
Motruna nie odpowiedziała ani słowa; a że ogień wygasł i nie było go czém podpalić, ustała rozmowa, i dumy obojga poszły przebijając ciemności, każda w swoją stronę.
Nazajutrz rano Tumry mimo chłodu i zamieci, z myślą jakąś wybiegł z chaty i skierował się ku wiosce, jakby szukał kogo, jakby chciał napatrzéć. Ale we wsi było pusto, że ledwie człowiek worem