Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 184.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w ład, ja z swojém nazad. To nie słuchajcie głupiego Janka, bo na to on głupi. Ale taki wam powiem, że jak ja co zacznę gadać, a do głowy mi się uczepi, to czy dziś, czy jutro, to się zrobić musi. Już jak tu starego Lepiuka na cmentarz przywieźli, a posłyszałem że braci do dworu wołali; zarazem sobie powiedział: będzie kuźnia, ale chleba nie będzie!
Motruna westchnęła, Janek wciąż prawił daléj:
— Ot i ze mną — rzekł — ze mną tak jak z wami się stało. Alboto ja gorszy od Iwasia, od małego Czuryły, od Andrzejuka kulawego? a jak mnie okrzyczeli za głupiego, wszystko przepadło. Już mnie w chacie dla nich nie ma: ani ja do dzieła, ani do gospodarstwa, ani do swadźby; co i myśléć o tém! Jak potrzeba robić a ciężko, a do potu, a nad siłę, to mnie wypchną; a jak kożucha, strawy, ławy, czy dobrego słowa, u nikogo nie wyproszę. I tak to już poszło na całe życie!
— No to pójdziemy ztąd — zawołał Tumry do drugiéj, trzeciéj, do dziesiątéj wioski, a pracując, znajdziemy kawałek chleba: nie tu, to tam! Ale nie porzucę im lepianki, która mnie tyle pracy kosztowała, póki mnie głód i nędza z niéj nie wygnają!
— Róbcie jak chcecie — wstając rzekł Janek —