Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 092.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tumry. — Siekiera ostra, odpocząłem trochę przy kowadle, pójdę w las.
— Ha! szczęść Boże! — popędzając woły zamruczał wójt, z poruszeniem ramion znaczącém — tęgi z was chłopak, co za szkoda że cygan!
Ostatnich słów nie posłyszał już Tumry, który powrócił na popielisko, drżącą je rozgarnął ręką i z zanadrzy wyjąwszy kilka kartofli, rzucił je w prysk na wieczerzę, którą one i kawał chleba suchego składać miały. Ale spaliły się kartofle, tak się cygan zadumał znowu, nie myśląc o jedzeniu; a gdy ranek świtał na niebie, wstał złamany i zbity, topór zarzuciwszy na ramię i skierował się ku lasowi.
Szczęściem dla niego, porąb z którego mu materyał na chatę wyznaczono, nie był bardzo daleko, choć go dwa jary i wzgórza od nadanego gruntu oddzielały.
Na ścieżce, którą szedł, widne były ślady tylko co zmarnowanéj pracy, przypominające cyganowi krwawy znój jego wczorajszy i dzisiejszy; gdzieniegdzie zeschłe walały się gałęzie, po ziemi kłody ciągnione powyrzynały pasy wyślizgane; tam i sam rzucona wić dębowa zerwana, kawał sznura, odciosany kołek, zatrzymywały idącego Tumry, który je