Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 081.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wierzchowca okuć nie będzie komu, to się to wszystko polepi; tymczasem poparobkowalibyście u mnie i poczekali cierpliwie.
Tak się stało jak wójt radził i przewidział: pan Adam przebolał wkrótce i gniew i tęsknotę, a dla Francuzki guwernantki, którą odmówił komuś w sąsiedztwie, 30—letniéj już awanturnicy, zapomniał cyganów i cyganek; bo niepiękna i niemłoda już wdowa (która jednak nigdy zamężną nie była) poznawszy dobroć pana Adama, wiodła go na pasku aż do ołtarza. Wójt więc wkrótce potrafił z łatwością wyrobić pozwolenie zamieszkania cyganowi w Stawisku.
Lepiuk, który na to wszystko z boku patrzał i starał się o ile mógł przeszkadzać, rady jednak przeciw panu i całéj wiejskiéj gromadzie dać sobie nie umiał. Dowiedziawszy się o tém, o mało z gniewu nie pękł. A tu mu i jego własne cygaństwo zawadzało, że głośno przeciw Tumry mówić nie mógł usta miał zamknięte, gdy najwięcéj chciał się odezwać.
— A! — rzekł w duchu — pozwolili mu osiąść, niechże sobie siedzi; ale zjé kaduka, żeby za mego życia