Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 073.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co? znajdzie drugą! — rzekł stary ruszając ramionami.
— Takiéj drugiéj nie znajdzie — zawołała trzęsąc głową cyganka. — Jam go zrozumiała, jam go umiała trzymać na wodzy i podniecać, a kto inny nie potrafi.
— A! myślałabyś z nim zostać! — przerwał Aprasz z błyskiem oka, jakby zgadywał dziewczynę.
— Ja? zostać tutaj! tu! tu! Ojcze! ej, jakbo wy mnie nie znacie — żywo obruszyło się dziéwczę. — Zostać z tym trupem zamkniętą między czterema ścianami, żeby mnie jutro wygnał, gdy dla niego nie będę ciekawością i potrzebą? Oj nie! nie, stary: zrzucę ja te świecidełka i pójdę w świat z wami. Życie mi to dojadło, dzień do dnia tak podobny, jak dwie paciorki, godziny wloką się jak konie kulawe, człowiek czuje, że drętwieje i usypia. A jednak co powiész stary? — żal mi będzie i téj chaty; poniosę ztąd z sobą dumę w świat, dumę długą, długą aż do starości może...
— Oj dziéwczę! dziwne z ciebie stworzenie — pokiwał głową Aprasz. — Jam nigdy nie wątpił przecie, że gdy namiot zwinę, a kakabią (kociołek) na wóz włożę, ty wylecisz ze dwora, i pobiegniesz