Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

glądających się twarze żołnierzy, których serca już wiara zniewalała.
Wstał naówczas Piotr potrząsając więzy swoje, i jął do téj rzeszy kazać... do leżących u nóg jego stróżów i do słuchających go z góry pretoryanów, ucząc ich a modląc się za nich razem, aby uprosić im zesłanie siły, któraby utrzymała wśród prób srogich, na jakie narażeni być musieli.
Radość z tego cudu Bożego, który straże obracał w więzniów dzielących z niemi męczarnie — łzy Apostołom wyciskała z oczów. A że nie było na podoręczu wody, którąby Piotr mógł pokropić gromadkę nawróconą i obmyć z grzechu, jął się modlić starzec, aby mu Bóg jak Mojżeszowi dla spragnionego ludu dał źródło wytrysnąć ze skały.
I skończywszy długą modlitwę, schylił się, łza z oczów jego padła na kamień, i ze łzy téj świętéj strumień czysty popłynął na czarne kamienie.
Woda to była Piotrowego serca, któréj do dziś wieki wyczerpać nie mogły.
Naówczas u cudownego źródła począł się ten wielki a prosty obrzęd chrztu, przetwarzający ludzi i czyniący z nich istoty nowe, obrzęd który obmywał z grzechu i dawał moc stania się synami Bożemi synom ziemi.
Pokropieni naprzód powstali Processus i Martinian, z pogan przyobleczeni w szatę białą, a za