Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rycerstwo konne i gmin, który się tłoczył i wywracał usiłując bliżéj docisnąć.
Blask wschodzącego słońca padł na ten wspaniały orszak zalegający Forum, na wschody świątyni Jowisza Capitolińskiego, malowniczo ubrane w tłumnie ściśnione gromady, i oświecił zarazem na galeryi portyku jednego z otaczających domów, wśród ścisku ciekawych twarzy, górujące dwa piękne męzkie oblicza, z jakimś smutkiem i powagą poglądające na tę pełną przepychu uroczystość.
Dom ten, przez właściciela najęty na widownię, przepełniony był ciekawemi, cisnącemi się do okien, galeryi, portyku, wieszającemi po dachach i pergulach. Dwaj mężowie opłacili jak inni za wnijście, by się ztąd swobodniéj przypatrzeć pochodowi, który już z Forum ku Cyrkowi się kierował; przed ich oczyma przesunęło się z kolei wszystko, od posągów Cezarów, do Westalek Palladium.
Jednym z tych widzów był Pudens... drugim nieznany mężczyzna, w ciemnéj todze i zaniedbaném ubraniu, łysy, zestarzały, kaszlący, sparty na kiju i tak smutny, jak gdyby nie na przepych Romy, ale na zgubę jéj poglądał.
Odosobnieni nieco, dwaj mężowie ci patrzali z razu w milczeniu, aż wreszcie Pudens odwrócił się i spójrzawszy na towarzysza — odezwał:
— Co ci się zda? silny jest jeszcze Rzym i wielki? nie rychło pożyje go prawda i obali, bo fałsz