Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny téż był nie w szaty codzienne, ale w strój kapłana, w przepyszną z cieniuchnéj purpury tyryjskiéj złotem tkaną togę i Tutulus na głowie złocisty.
Cezar młody był jeszcze, ale twarz jego, mimo sił i zdrowia niezużytych niesłychaną rozpustą i żywotem szalonym, zdradzała już znużenie i wyczerpanie, zwiastujące dzikie wymysły, do jakich go one doprowadzić miały, by spowszedniałe zapełnić godziny.....
Wzrostu średniego, oblicze miał blade i wejrzenie dzikie; na twarzy jego białéj, szyi i rękach odsłonionych, gdzie niegdzie widne były plamy żółte, jakby centki na skórze dzikiego źwierzęcia. Z pod czapki wywijał się włos rudy; barwy krwawéj, jak broda, która w dwa przedzielona kosmyki, rzadka i przejrzysta, osłaniała mu część policzków. Rysy jego oblicza zresztą były dość piękne i regularne, ale jakby rażone obłąkaniem jakiémś i niespokojem spalone, — oko osłupiałe i błędne, usta zaciśnięte szydersko i dumnie, gruba szyja, wydęty brzuch, cieńkie przy tém nogi, a ręce żylaste i silne, nie harmonizowały z sobą, jakąś dziwaczną składając całość.
Strój jego wyjątkowo był wspaniały, lecz nie zawsze takiém odznaczał się staraniem, bo nieraz ludowi pokazywał się w szacie zbrukanéj, bez togi, z głową chustą jakąś związaną.
Lektyka Agryppiny, w któréj matka Cezara leżała z udaną i dobrze odegraną obojętnością, w sza-