Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom II.djvu/066

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dawał je targiem publicznym. Na przywiezienie tych sprzętów zabrano co było w Rzymie wozów i koni, a gdy rzeczy były już w miejscu, sam Cajus stawał z niemi jako przekupień i wołał: — Kto da więcéj? patrzcie! to urna która należała do Druzylli, łańcuch ten zdobił piersi Livii, na łożu tém spoczywała Antonija? Jak wam nie wstyd być bogatszemi odemnie biedaka! odzywał się — jak wam nie srom waszego skąpstwa... Dajcie więcéj! dajcie więcéj!
Często za zaprosiny do swojego stołu nawet płacić sobie kazał.
Senat drżał spodlony i bezsilny. — Nareszcie, po szalonych owych igrzyskach, teatralnych zapasach, po wyścigach z woźnicami i niesłychanéj rozpuście tytanicznéj, olbrzymiéj, czepiającéj się niepodobieństwa i niepoścignionego — po głośnym zamiarze mianowania konia konsulem, Cajus tak już był oszalał, że nikt i nic odeń nie było bezpieczném, ani życie, ani cześć, ani mienie, a nic nie broniło, ni krew, ni przyjaźń, ni pamięć zasługi, — spiknęli się wszyscy by się pozbyć szaleńca.
Dwa jednak piérwsze spiski na jego życie, Papiniusa i Lepida, odkryto, i to na niejaki czas wstrzymało innych.
Lecz nim powiemy jak zginął, odmalujmy go raz jeszcze słowy spółczesnych świadków, Philona i Józefa, żydów, którzy posłuchanie otrzymawszy