Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A jeśli żyje?
— To żyć przestanie — odparł chwytając zasłonę Macron — żył dosyć!
I dźwigając drzwi silną ręką żołnierską pretoryanin wszedł śmiało do izby.
Dwóch niewolników opodal od łoża siedzieli na ziemi w milczeniu patrząc na łoże Cezara, który leżał nie dając już znaku życia. Macron zbliżył się i zwieszoną bezwładnie ujął rękę z pierścieniem — zimną była i skośniałą.
Cajus z po za niego poglądał, i podany annulus, znak władzy przyjął w dłonie drżące....
Ale w chwili, gdy połą szaty opadłéj na ziemię, miał Macron przykryć trupiéj bladości twarz Cezara; — zmarły podniósł głowę, otworzył oczy straszliwie i uśmiechnął się złowrogo... Cajus i Macron cofnęli się przerażeni... śmierć zajrzała im w oczy.
Wódz pretoryanów jednak nie stracił przytomności.
— Dawus! — rzekł do niewolnika, który za nim stał drżący — narzucić mi poduszki na to martwe ciało....

Nie będziemy malować téj sceny ohydnéj zgonu Tyberyusza; głuche o niéj chodziły wieści po Rzymie, lecz dwaj dziejopisarze [1] podają, że dogorywający Cezar przygnieciony został poduszkami

  1. Tacyt i Swetoniusz.