Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Byli sam na sam, gdyż niewolnik, wysłany po wodę i sprzęty, odszedł na chwilę.
— Nie jesteś Grekiem? — spytał niespokojnie Ruben.
— Nie — odparł Helios — ród mój pochodzi z Judei, a ty?...
— Jam Ruben, syn Dawida — zapłakał rzucając mu się do nóg dzieciak.
Podobieństwo do utraconego syna, którego tak kochał, niespodziane znalezienie jednego ze swoich, przeraziło i rozradowało Heliosa.
— Niech Bogu naszemu będzie chwała! — zakrzyknął podnosząc ręce do góry. — Dziécię moje, co cię tu przywiodło?
Ruben twarz zakrył rękami i płakał długo nim mógł słowo przemówić i opowiedzieć, jakiemi losy przeprowadzeni zostali on i brat jego na tę wyspę, jak jego pochwycono i jak nikczemnie upadł, stając się pieszczoszkiem Cezara, ulubieńcem poganina.
Z surową twarzą słuchał go Helios i dwie łzy popłynęły mu spalonemi policzki.
— Gdzież nas nie ma! — zawołał — gdzie nie cierpim, gdzie się nie walamy! Na cóż przyszło plemię wybrane od Boga, które było naczyniem prawdy, któremu obiecany ten co podbije świat i poganom będzie panował!