Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



VII.


Ubezpieczony pozbyciem się nienawistnego współzawodnika, Tyberyusz podniósł głowę i aktorskie zrzucił suknie; nie potrzebował grać cnoty i wspaniałomyślności, aby Germanikowi dorównać; nowy jednak niepokój nim owładnął: obawa spisków, nieprzyjaciół skrytych i niechęci ludu rzymskiego, który mógł na nim mścić się nie jednéj śmierci Germanika, ale surowego obejścia z jego wdową i dziećmi, swoich własnych ucisków i spodlenia. Im niżéj padał przed nim senat, im czynniejsi stawali się donosiciele, im więcéj ofiar przebijały się mieczem i zamarzały głodem, tém Cezar niespokojniejszy na resztę ludu swojego poglądał, zdradę przewidując wszędzie, gróźb szukając w każdém słowie.
Kłamcy nauczyli go téj niewiary, z jaką uśmiechał się ubóstwiającym nawet siebie, dając do zrozumienia, że strach a nie serce mówiło przez ich usta.