Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Capreä i Roma Tom I.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jeść nie chciał i groził, że się głodem zamorzy. Nareszcie żonę i syna rzuciwszy, w Ostii siadł na okręt, nie żegnając się z nikim, i nie ścisnąwszy dłoni niczyjéj, Rzym znienawidzony opuścił.
Niegdyś, gdy do Armenii płynął, burza czy przypadek jakiś wstrzymały go na pięknéj wyspie Rhodos. Tyberyusz, jak August wykształcony, więcéj był Grekiem niż Rzymianinem, wabiła go Hellada, jéj język, swobodniejsze obyczaje, literatura, niebo nawet. Tu był w Grecyi: Rhodos mu się podobał i na miejsce dobrowolnego wygnania wyspę tę wybrał znowu.
Osamotniony, gdyż niewielu z sobą zabrał domowników, przeszedł na prywatnego człowieka, wyrzekł się znaczenia, zapragnął być równy drugim; rzucił strój senatorski, pozbył liktorów i zamieszkał w domku małym i ciasnym.
Całą jego zabawą było chodzić po szkołach i słuchać retorów, lub rozprawiać z nimi.
Czasem napadały go miłosierne jakieś zachcenia; zapragnął jednym razem odwiedzić wszystkich chorych, ale oświadczywszy się z tém wcześnie, był powodem, że mu ich zniesiono ilu było, pod portyki, dla wygodniejszego obejrzenia, aby się po domach nie trudził. Ułożono mu ich nawet klassyfikując wedle rodzaju chorób i ich niebezpieczeństwa.
Na ten widok Tyberyusz, który chciał miłosier-