Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 207.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na konia ciężko mu siadać było, myśl wesoła przy biesiedzie przyszła rzadko, stary Zyg próżno się go starał rozchmurzyć. Królowa strojna i jaśniejąca wdziękami nie ściągała wejrzenia...
Czasem ktoś ze starych towarzyszów gdy przybył z pokłonem i powieścią o wyprawach dawnych, trochę mu rozjaśnił czoło. Żył tylko przeszłością, a o przyszłości myślał jednéj.
Gdy z opatem był sam, pytał go codzień niemal: — Ostoiż się dzieło moje?.. Mali Mieszko siłę?.. Rycerz jest mężny, ale czy królem być potrafi?..
Pocieszał go Aron, ale często bardzo, gdy król się przed nim otworzył, ze zdumieniem widział w nim zwątpienie wielkie i jakby widzenie przyszłości groźnéj.
Od koronacyi niemal poczęło się to powolne dożywanie żywota i gotowanie się do zgonu, którego sama myśl wszystkich przerażała.
Bolesław widział, jaką duchowieństwo było siłą naówczas i jaką spójnią dla nowego państwa, więc im Mieszek słabszym mu się wydawał, tém silniejszymi chciał mieć tych stróżów i obrońców kraju. Nadania mnożyły się, rosła klasztorów liczba i biskupstw, wiązał się z Zachodem i kościołem powszechnym, by opierając na nim od cesarstwa być swobodnym.
Zarazem jednak bystry wzrok jego widział na własnym dworze dosięgające go wpływy téj