Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 199.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jéj śmierć zaszczepi... Oczy mu się do niéj palą...
Potwierdził Petrek.
— I ja tak mniemam... Kruche i wątłe to budowanie... Trzeba stać na straży, aby w chwili potrzebnéj być na stanowisku... Zawre tu walką, zawre wojną, ledwie mu się zamkną oczy...
Oszukano Ojca św. papieża, uwiedziono go — mówił daléj — zapewniły go przewrotne mnichy, że cesarz dał swe zezwolenie. Inaczéjby Benedykt nie posłał téj korony... Kraść ją musieli złoczyńcy!.. Opat Aron był duszą wszystkiego... Powiedzcie o tém. Cesarz Henryk szanuje tych przewrotnych zakonników, w Kluniaku na ołtarzu złożył jabłko, które mu papież ofiarował, obsypuje ich darami... Tak mu się wywdzięczają... Oni tu wszystkiém... krajem zawładli, zakładają codzień klasztory, mnoży się ich liczba... zapanują. Biskupów objęli, otoczyli... u króla pierwsi, a cesarstwu nieprzyjaźni.
Słuchał Guncelin z uwagą.
— Pobożny pan nasz cesarz Henryk i małżonka jego Kunigunda nie dają sobie na nich rzec słowa... Oni téż dwoje żyją z sobą obyczajem niemal zakonnym — rzekł uśmiechając się Guncelin. — Świątobliwy to pan, ale nie do miecza cesarskiego stworzony... dlatego lada słowiański panek pod nosem mu przywdziewa koronę bezkarnie...