szatą białą zimową. Na obliczu ukoronowanego, mimo męztwa widać było wrażenie téj przestrogi czy groźby niebieskiéj. Czas jakiś nie ustawał wicher, zdając się wysilać na dach świątyni i jéj ściany, które smagał i oblewał mroźnemi falami. Ostatnia modlitwa była skończoną, gdy burza gwałtowna zwolna uchodzić zaczęła. Niekiedy jeszcze ostatni szturm przypuszczała do świątyni i bezsilna, omdlała, zmieniła się w wiatr słaby, który zdarł z niebios opony. Z za oszarpanych obłoków poczynał błękit przeglądać, ulatujące chmury zmieniły barwę i zbielały, złocąc się promieniami słońca. Coraz szerzéj ukazywał się lazur pogodny, coraz bardziéj rozrywały się chmury i słońce w całym majestacie swoim ukazało się zwycięzkie, w mgnieniu oka roztapiając białe krupy, któremi okryta była ziemia, susząc zmokłe pola i przynosząc ciepło wiosenne.
Tym słońca promieniem zdała się nanowo jaśnieć i twarz królewska, na którą wróciła pogoda i zwycięzki wyraz spokoju.
Bolesław podniósł ukoronowaną głowę, aby natychmiast wstawszy uniżyć ją jeszcze przed ołtarzem i u trumny męczennika.
Gdy król przeprowadzany przez duchowieństwo ruszył nazad do drzwi kościoła, w podwórcach ozwały się trąby, rogi i wołanie wielkie radosne. Całe zastępy pancerników miecze dobywszy stały jakby w obronie ukoronowanego.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 191.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.