Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 176.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

burzyło go to, iż im zaprzeczać śmiano. Zbiegł więc wprost do zakrystyi tumu i tam stanął oczekując na opata. Musiał przybrać twarz wesołą, choć się w nim zbierały gniewy i kipiała nienawiść.
Gdy po skończonym hymnie, opat się ukazał w progu i ujrzał ks. Petrka, podszedł jak stał w kapie i infule ku niemu.
— Ciesz się mój ojcze — rzekł — król dostąpił wreście czego pragnął, poświęconéj przez papieża korony. Wielkiego rozumu posłowie nasi, umyślnie koronę nie poświęconą dali w ręce cesarskim, którzy ją zabrali, aby bezpieczniéj panu namaszczoną przywieźli.
Ks. Petrek któryby był klął, gdyby mógł, zbladł i skłonił głowę.
— Chwała ludziom rozumnym i przebiegłym! odparł cicho. — Radość mamy wielką!
Rzekłszy to a lękając się, aby po nim niepoznano, iż utrapionym był wielce, natychmiast wymknął się z pośrodka duchownych.
Nigdy może nie czuł się tak przybitym, tak upokorzonym jak w téj chwili.
— O lisy chytre! o węże złośliwe — mówił powracając zwolna do celi — o złodzieje zręczni... symonjacy przeklęci!.. Potrafiliście więc papieża oplątać, cesarza oszukać, straże uśpić — i postawiliście na swoim... Cieszcie się i śpiewajcie, radujcie i wynoście rozumy wasze! nie ujdziecie