Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 168.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słyszało tylko. Skupili się wszyscy, król patrzał po twarzach i mówić nie mógł z gniewu.
Sieciechowi wskazał Zyga, aby go wnet pochwycono, pytał głosem drżącym i zachodzącym się, kto mówił o pochwyconéj koronie, kto i zkąd słyszał o niéj. Zyg strwożony ks. Petrka imię wybełkotał. Kazano natychmiast go przywieść.
Dwóch komorników wnet go niemal gwałtem przyciągnęło przed króla, wystraszonego, bez duszy. Zagrzmiał nad nim głos, zkąd i od kogo słyszał o tém...
Pisarz umiał powiedzieć tylko, że w całym dworze było to wiadomem, że koronę wiezioną cesarscy na granicy schwycili.
Słano wnet po opata, który idąc, dowiedział się o królewskim gniewie, lecz nie uląkłszy się go, spokojnie i bez najmniejszego przybył pośpiechu, król miał czas nieco ochłonąć, a ujrzawszy wypogodzone, zimne, poważne, surowe oblicze idącego naprzeciw sobie, zawstydził się téj gorącości z jaką wybuchnął.
Czekał aż się Aron przybliżył.
— Ojcze, prawda li to? — zawołał — wszyscy aż do najnędzniejszego błazna wiedzą tu o tém o czém ja niewiem nic?
— Wieści chodzą o tém, lecz pewności nie ma, dla tego płochych pogłosek do uszu twych podawać nie było potrzeby.
Ks. Petrek, któremu szło o to, aby się dobrze