Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 141.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdało się i królowi i jego doradzcy, iż środka tego użyć mogli.
Gdy ks. Petrek dręczył się szukając sposobu porozumienia z arcybiskupem; swatanie Ody szło nieprzerwanie rozmaitemi drogami. Stara ochmistrzyni niemka, którą Ryksa sprowadziła, zjednaną była przez markgrafa, a że często z wnuczęciem chodziła do króla, który rad z nią żartował, ona téż na swój sposób stręczyła piękną Odę.
Stara ta Adelheida nie lękała się żartów pańskich, często mogących rumieniec wywołać, którego już na zżółkłej twarzy nie miała. Bolesław wnuka pieszcząc, dawał jéj prawić sobie co chciała. Obyczaj naówczas i na królewskich dworach więcéj do panów i poufaléj zbliżał prostych ludzi, niż późniejszemi czasy. Tak jak na Wschodzie, człowiek podlegał ślepo temu co miał władzę, lecz czuł się mu równym i nie tracił wobec niego odwagi.
Adelheida chwaliła królowi piękną markgrafównę, rozpowiadając o jéj wdziękach, które oku męzkiemu dostępne nie były, dodawała przy tém.
— Biedna dziewczyna, dla miłości waszéj miała wielką cześć i rozlubowała się w niéj. Co za dziw!... któraż niewiasta takiego panaby nie kochała...
— Stary dla niéj jestem — odparł król.
— Stary? tego oczy ludzkie nie widzą — mówiła Adelheida — niewiasty najlepiéj sądzą męż-