Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 075.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tego zatoczono pod izbę, i już je ładować zaczęto. Markgrafówna napróżno usiłowała się dowiedzieć, jak król przyjął wiadomość o jéj postanowieniu, dziwując się i złoszcząc, że ją tak łatwo wypuszczano. W istocie nikt na dworze nie okazywał najmniejszego żalu i ochoty powstrzymania jéj.
Jeden tylko Bezprym, który był późno powrócił wczoraj z łowów, dowiedziawszy się o wyborze Ody, pospieszył do niéj z dobrém słowem. Na widok jego twarz się jéj rozjaśniła, a nawyknienie do zalotności, uśmieszek wymuszony ściągnęło na usta.
Bezprym więcéj oczyma mówił do pięknéj dziewczyny, niż potrafił ustami. Oboje wejrzeń nie szczędzili. Słowa nie szły długo osamotnionemu królewiczowi, zwłaszcza gdy się znalazł wobec niewiasty. Dopiero w końcu rzekł.
— Żal nam będzie was, bo takiego hożego lica nieprędko dwór doczeka!..
— Macie tu ich dość! — odparła Oda — a mnie do swoich czas...
I znowu oczy mówiły tak wyraziście, że się markgrafówna zarumieniła, a Bezprym jak krwią stał oblany i wyrwał się z tego pożegnania, przyznając Ghezie, że Oda prawie mu się tak wydała piękną jak Ryksa.
W istocie wszystkie niewiasty młode piękne