Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakiéjże chcecie mocy? jakiéj poręki? — zawołał.
— Abym łaski i serca waszego nie straciła — odpowiedziała królowa. Oto tylko was proszę.
— Czyńcie jako wiecie, że dobrém będzie — rzekł król poważnie, — tak świątobliwa jak wy niewiasta, zaprawdę złego nic uczynić nie może, a gdybym się zagniewał na was, jabym był winnym.
Królowa przypadła do ręki męża chcąc ją ucałować, a Bolesław czoła jéj ustami dotknął z poszanowaniem.
— Czyńcie — rzekł — czyńcie, nie pytam jak i co, co zrobicie dobrém być musi.
Na tę rozmowę, jakby umyślném zrządzeniem nadszedł opat Aron.
— W porę przybywacie — odezwał się król — oto Emnilda, żąda odemnie bezpieczeństwa tylko, a obiecuje mi powrót moich przyjaciół utraconych. Bądź świadkiem, miły ojcze mój, iż przyrzekam gniew wszelki hamować i co królowa zechce spełnić.
— Ufam, że modlitwy świątobliwéj pani naszéj dokażą cudu! zawołał opat.
Wstała natychmiast królowa, dziękując jeszcze i chcąc się oddalić. Król opata Arona zatrzymał. Nieustanną troską była mu korona, któréj tak pragnął.
— Cóżeście obmyślili? — zapytał opata.