Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 220.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jaśko z Tęczyna — radował się temu wielce, iż się z męztwem i przebiegłością popisze, więc choć mu kraj był obcy, dobrał sobie ludzi, opatrzył położenie, i stał już parę dni na zasadzce. Tém oczekiwaniem zmęczeni ludzie i on, ucieszyli się bardzo, gdy nad wieczór swoich zobaczyli — powracających zdala... Jaśko szczególniéj księdzu był rad, a że namiot miał już rozbity i wszystkiego podostatkiem, pisarza pokornie do siebie jął prosić, ręce jego całując.
Nie znał ks. Petrek Jaśka — choć o nim słyszał i rodzie jego, ten zaś tylko tyle wiedział o protonotaryuszu z pierwszych jego słów, iż poufałym był opata Arona, i przez króla używanym do spraw ważnych. Samo poselstwo, o którém zaraz nadmienił, wysokie dało Jaśkowi wyobrażenie o człowieku, którego u siebie przyjmował.
Cześć mu więc wyrządzał największą. Zeszła się inna starszyzna do namiotu, która ks. Petrka znała i widywała w Poznaniu, i wszyscy nader ciekawie wypytywać zaczęli o podróż i o to, co w niemczech i u cesarza słychać było.
Wiedział przebiegły ks. Petrek czém mu tu być należało, co mówić i jakie okazywać usposobienie... Nie kosztowało go to, bo zawsze mówił sobie, iż czynił wszystko na chwałę bożą. Przed wojakami króla inaczéj jak nieprzyjacielem cesarstwa i niemców okazywać się nie mógł.
Słuchano go nie bez wielkiego podziwu nad