Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 186.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Smiała[1] ta myśl, zrazu milczeniem przyjętą została...
— Lecz jakże to się może spełnić? — zapytał o. Emerard.
— Wielce łatwo, jeżeli się ku temu ręki przyłoży — dodał ks. Petrek.
— To rzecz wasza — rzekł Thietmar — wy téż czuwać powinniście, abyście go obsadzili ludźmi nam pożytecznemi. Sprzyja nam pobożna i rozumna Ryksa, może ona ich wzywać ku sobie. — Mnożyć potrzeba tych, na których by się opierać można, a tak jak on nas, niecny, przewrotny człek, siecią swych podstępów otacza, my go winniśmy opasać wiernemi naszemi.
— Mam nadzieję w Bogu, iż to królestwo jego — mówił cicho ks. Petrek, nie ostoi się długo. Zlepek to z chrustu i gliny, purpurą na chwilę pokryty. Synowie królowéj Ody, Bezprym odepchnięty od następstwa przez ojca, Mieszko; Ruś zwyciężona, Węgry pokrzywdzone, Czesi rozdrażnieni, poganie czyhają na chwilę dogodną, rozerwą, to państwo, gdy ten co je sklecił głowę w mogile złoży.
— Amen! — zawołał Thietmar z gorącością, oby się słowa wasze ziściły, albowiem nie tylko interes cesarstwa i nierozerwanego z nim kościoła domaga się tego, nie tylko sprawiedliwość chce, ale upokorzenie nasze, czyni to konieczném: poganin ten jadowity, zmusił nas do pokoju, ode-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Śmiała.