Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 171.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jakże się stało, że ja tu was widzę? wyście to...
— Jam jest! — kłaniając się odparł ks. Petrek...
— Wygnano was?
— Nie — z czcią mnie jako posła tu wyprawiono.
Skłonił się mnich z pokorą szyderską ks. Petrkowi.
— Czołem przed wami! — rzekł — nie ma na świecie przebieglejszego nad was człowieka ani droższego nam... Witajcie.
Gdy to mówili, szmer się stał i wszyscy miejsc na ławach szukając siadać poczęli. Dla o. Emerarda było krzesło wygodne w końcu jednego stołu. Obok siebie z jednéj strony posadził przywiedzionego gościa.
Na kazalniczce ukazał się młody kleryk, któremu drugi przyświecał. Wszyscy powstali, uciszono się, czytano błogosławieństwo stołu i modlitwę.
Lecz na tém się czytanie skończyło, bo zgromadzenie téż milczenia zakonnego zachowywać nie myślało, i gdy kleryk zszedł z miejsca, rozmowy gwarne i śmieszki rozległy się po całym refektarzu. Nalewano kufle, misy ustawione dymiły na stołach, wszystkie ręce wyciągały się ku nim. Jadło było obfite, a mający je spożywać zdawali się zgłodniali, i chwytali je chciwie.