Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 130.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krył tak pilno strzeżoną tajemnicę? kto ją zdradził złośliwie?
O tém próżno myśleli oba, odgadnąć było trudno... Opat wrócił wnet do księży przy tumie, a ochmistrza nazad odprawił, aby wcześnie a oględnie królowę ostrzegł. Tu nie potrzebował śledzić długo, by dojść, że biedny stary stróż dał się na słowo jakieś wyciągnąć ks. Petrkowi.
W ten sposób wszystko się tłomaczyło. Ks. protonotaryusz pochlebiał sobie od dawna, iż umiał się wkraść w łaski i posiadł zupełne zaufanie opata.
Nie znał jednak — opata Arona, którego kroniści niemieccy zowią: „z sukni duchownym, z natury lisem;“ był on nierównie przebieglejszym, niżeli się wydawał. W obejściu się pełen prostoty, na pozór otwarty... ostrożnym był i bacznym.
Wiedział dobrze, iż cesarscy przyjaciele, niemieckie duchowieństwo, które sobie do zwierzchnictwa nad kościołem polskim prawa rościło, mieć będą na dworze Bolesława swych ludzi i donosicieli; znał stosunki ks. Petrka z Dziewinem, i dla tego trzymał się go, iż przezeń dowiadywał się Henryk cesarz i arcybiskup o tém tylko, co opatowi dogodnie było im dać wiedzieć. Zdrada protonotaryusza nie była dlań tajemnicą, używał jéj jako narzędzia — nie dając poznać po sobie, iż świadomym jest wszystkiego.