Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 116.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oda miała pałające oczy i twarz ożywioną, jakby jakąś nadzieją, z którą się nie spieszyła zwierzyć pisarzowi.
— Co ona tu robi ta czarownica? — szepnął ksiądz — po wszystkich kątach jéj pełno...
— A! mój ojcze! to biedna, uboga żebraczka, która się wysługuje jak może dla kawałka chleba... a pobożną jest bardzo...
— A szatan od niéj zdala cuchnie! — odezwał się ks. Petrek. — Wiedzą ludzie, co ona umie... Komu ona nieprzyjaciółką, temu się nic nie wiedzie... zna się ona ze — złém...
— Ale nie! nie!.. — przebąknęła Oda.
Ksiądz zamilkł.
— Dobrzeby było jednak, abyście jéj unikali — dokończył pisarz.
To mówiąc przybliżył się ku pięknéj markgrafównie, która niespokojnie rękami coś na stole składała.
— Ja tu do waszéj miłości — rzekł zniżając głos — przychodzę w ważnéj sprawie... w sprawie tak ważnéj...
Oda rzuciła co miała w ręku i spojrzała nań oczyma chciwemi wieści.
— Nie ulega wątpliwości — mówił pisarz — że, nie wiem kto, ale najpewniéj królowa z Sieciechem ocaliła Jaksów, przeciwko woli króla!.. Tak! okłamano pana, sprzeciwiono mu się... wykradziono ich... Siedzieli ukryci w tumie, parę