Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 108.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz wdzięczni będąc Jaksom swym i powinowatym, oba doznawali uczucia, któregoby w nich trudno się było domyślać. Żałowali króla.
Bolesław miał tę miłość u swoich wojaków, z którymi odbywał wyprawy, a nieraz u jednego legiwał ogniska, miłość niemal bałwochwalczą, któréj nawet zbytnia surowość zachwiać nie mogła. Andruszka mówił w więzieniu, iż w miejscu króla takżeby Jaksę jednego na śmierć skazał. I on i Jurga nie mieli do swojego pana żalu, kochali go jak przedtém, a teraz dowiadując się, iż śmierć ich przyczyniła mu trosk i strat, gniewali się na siebie. Niewielu wodzów umie sobie tak jednać serca, a Bolesław należał właśnie do tych, co obchodząc się często surowo, zawsze sprawiedliwie, obudzali zapał w wojakach i kochać się kazali. Pamiętna była ta z Rusią potyczka u Buga, gdy czeladź polska flaki płócząc w wodzie, na słowa się powaśniła z przeciwnym obozem, gdy Bolesława łajać począł jeden od słów ostatnich i on sam rzucił się w wodę gniewny, niepamiętny na niebezpieczeństwo. Naówczas co żyło dopadło koni, chwyciło co miało pod ręką i niespodziana walka, co się od rzucania flaków i obelg rozpoczęła, świetném skończyła się zwycięztwem.
Jaksowie litowali się w téj chwili więcéj może nad królem, do którego jak do ojca byli przywiązani, niż nad własnym losem. Ledwieby byli