Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 104.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się Andruszka — my oprócz oszczepem i mieczem robić, a końmi toczyć, nie umiemy bo nic, a uczyć się i zastarzy jesteśmy... i...
— No... i ochoty pewno, jako rycerze, nie macie... — podchwycił przeor. — Na modlitwie, choćby ona zdrową dla duszy była, nie wytrwacie po dniach całych...
Patrzał na nich ciekawie, bracia stali z oczyma spuszczonemi.
— Języka się nam jakiegoś uczyć przykazał ks. opat, ojciec i dobroczyńca nasz — rzekł Jurga — bratu mojemu starszemu możeby to było ciężko, jam gotów, bylebym kogo miał...
— Rzymskiéj mowy potrzebaby wam, gdy pono do Rzymu iść za pokutę macie... — odezwał się przeor. — Chcecie więc?
— Słuchać musimy rozkazu opata — dodał Jurga.
Nie szło o czytanie i pisanie, których laików naówczas prawie nie uczono, a rycerze nawet uważali je może za uwłaszczające dla siebie, lecz o mowę samą. Do téj najlepszym nauczycielem wydał się kleryk Odon, którego już bracia na wstępie poznali i pokochali. Stanęło więc na tém, ażeby on w pewnych godzinach rozmową ich nauczać próbował praktycznie, co część dnia zająć mogło.
Andruszce chciało się bardzo wyjednać pozwolenie na łowy w lasach do opactwa należą-