Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 097.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stusa i kilka innych mniejszych obrazów na złoconych deskach, zdobiły ciemną i nizką jadalnię, widocznie tymczasowo skleconą.
Ztąd szli do podobnéj jéj izby sypialnéj, jeszcze uboższéj, bo to co się tu posłaniem zwało, ledwie na imię to zasłużyć mogło. Rzucona na deskę garść słomy, suknem grubém pokryta, stanowiła łoże mnisze... Wielki komin w pośrodku ściany starczył na ogrzanie izby zimą.
Przechodząc potém długie chodniki i podsienia, z których drzwi do celi zakonników widać było, kleryk im kilka tych mieszkań pokazał.
Niemal w każdém z nich znaleźli zdumieni jakiś przybór i narzędzia rzemieślnicze, których użytku nie mogli odgadnąć. Obok mnogich godeł religijnych widać było warstaty, dłuta, siekiery, krawieckie nożyce i t. p. Nie było i jednego z ojców, coby nie miał zajęcia.
Brat Odon tłumaczył im z uniesieniem, jakie oni tu spokojne, szczęśliwe, niczém niezamącone życie prowadzą, czas dzieląc między modlitwą a różnemi robotami.
— Latem — dodał — to wozimy, budujemy, sadzim, siejem, żniemy i gospodarujemy aż miło...
Pokazawszy im w głównym gmachu co było najciekawszego do widzenia, z oczyma promiejącemi nareszcie zapytał, czyliby i najpiękniejszéj a najdroższéj pracowni oglądać nie chcieli? Nie zrozumieli oni tego zrazu, bo w jednéj z cel już