Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 087.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

konnicy, mnisi, najdzielniejszą im, niezbędną byli pomocą. To téż za Mieszka, a więcéj jeszcze za Bolesława Wielkiego, wznosiły się z kolei pustelnie, klasztory, kościoły w Sieciechowie, na Łyséj Górze, w Tyńcu... Potrzeba było przysposobić duchowieństwo krajowe, któreby językiem zrozumiałym do ludu mogło przemawiać. Zadaniem było mnichów ściągniętych z Klunjaku, z Monte Cassino, z innych już kwitnących i rozwiniętych monasterów Zachodu, stać się kolonistami chrześciańskimi, na dziewiczéj jak nasza ziemia. Tu wszystko było do zrobienia. Benedyktyni nieśli z sobą szkoły, rękopisma, rzemiosła, sztuki.
Reguła św. Benedykta zrodzona z potrzeby oświecania i nawracania, oprócz ascetycznych swych prawideł, cudownie praktycznie obmyślaną była. Mieścił się w niéj zarówno obowiązek pracy, jak obowiązek modlitwy, posłuszeństwo i swoboda, pobożność i zadośćuczynienie obowiązkom życia powszedniego. Pracowali wszyscy wedle sił, nieustannie i każdy klasztór był małym światkiem, który sam musiał starczyć sobie. Szkółkę dla nowicyuszów wewnątrz, szkółkę dla ludu po za obrębem cichéj klauzury miał każdy.
Kapłaństwo i święcenie nie było wcale warunkiem klasztornego życia, znaczniejsza część członków miała tylko jedno święcenie i nie żądała iść wyżéj, przykładem św. Benedykta, który téż kapłanem nie był, choć był patryarchą zgro-