Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 071.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I ona to była w istocie. Pieszczona ojca jedynaczka, wybłagała u niego tę nadzwyczajną łaskę, by Jurgę, którego za narzeczonego swego i męża przyszłego uważała, mogła widzieć nimby na niepewne puścił się losy.
Długo opierał się stary, niechcąc dozwolić na to, ubłagała go córka, dopuściła królowa, ażeby z ust jéj Jurga posłyszał wyrazy do poprawy życia pobudzające. Piękna Sieciechówna, która tyle męztwa okazała napraszając się, by jéj narzeczonego widzieć dozwolono, gdy się znalazła w progu téj izby strasznéj i ciemnéj, gdy zobaczyła Jurgę tak chorobą i niewolą zmienionym, w nędznéj odzieży — rozpłakała się i osłabła.
Ukląkł przed nią po rycersku Jaksa... ale wnet też chwilowa owa słabość minęła i odważne dziewczę odzyskało przytomność.
Słów tam wyrzeczono mało.
Sieciech po ojcowsku napominać zaczął, Teodora prosiła obu, aby się nie narażali na to, by zdradzonemi być mogli. Przyniosła ona od siebie poświęcony krzyżyk narzeczonemu — który go miał bronić od niebezpieczeństwa.
Jurga stał się wesołym niemal.
— A! wiedziałem ja! — zawołał — komu ocalenie nasze mieliśmy zawdzięczać.
— Jeżeli myślicie, iż mnie lub ojcu mojemu je winniście — odpowiedziała Teodora — mylicie się. Prosiłam ja i on za wami, lecz!.. lecz ocalił