Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 206.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się w gruzy waliło Mieszkowe budowanie, a serce się krwawiło.
Słałem nie jeden raz do macochy — ludzi mi dawajcie na obronę... odprawiano posły moje, niemal z urągowiskiem. Odylon i Prybuwoj nie ze mną, ale z tamtemi trzymali. Byłem sam przeciw pięciu i macosze.
Nadeszła godzina, gdy się cierpienia przebrało. Nocą naszedłem na zamek Ody, jéj i dzieciom iść kazałem precz z méj ziemi, gdzie chcieli... do klasztoru, do swoich, do niemców...
Musiałem raz być panem w domu, lub dachby mi się zwalił na głowę.
Szli precz ze złością i zemsty pragnieniem. Odylon i Prybuwoj powstali na mnie z orężem. Pokonałem ich obu, dostali się w ręce moje. Nieposłusznych mógłem dać pościnać... miałem litość, oślepić ich kazałem, aby szkodliwymi być nie mogli. Życiem im darował, choć wziąć je miałem prawo...
Mnich słuchając westchnął, król w piersi się uderzył.
— Mów ojcze, winienemli? byłemli okrutnym?
O. Antoni milczał długo.
— Mów daléj — odezwał się po przestanku — mów daléj.
— Sam zostałem panem tego kraju całego, sam z myślą ojcowską... Chrobackie ziemie trzeba było wydrzeć Czechom, stanąłem z Czechami do