Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 190.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zostawionych słupach gliny się spierało. Pomiędzy niemi, z ziemi także i kamieni, po części drzewem rzeźbioném okryty, wznosił się prosty ołtarzyk, z krzyżem w pośrodku i dwoma lichtarzami drewnianemi. Na nim stał cynowy kielich maluczki, takąż przykryty patyną. Na słupach wisiały ubogie odzienia kapłańskie do mszy niezbędne: humerał, alba, pas, stuła (orarium) wreście ornat (paenula), nie świecące złotem, ani jedwabiem i perłami, ale czyste i świeże... jak wszystko co ojca Antoniego — otaczało.
Ksiądz poszedł naprzód na chwilę przed swym ołtarzem uklęknąć.
Król stał téż poruszając ustami, jakby się modlił.
— A tu — dodał gospodarz powstając, z uśmiechem prawie wesołym — a tu, dziecko moje (wskazał na ołtarz) — stoi przygotowane ostatnie łoże moje, w którém ja i teraz sypiam często.
Była to z prostych desek grubych zbita trumienka, wewnątrz liśćmi wysłana, o którą sparte leżało wieko z wyciosanym na niem krzyżem.
Widząc pobożne króla zdumienie ożywił się staruszek, poczuwszy w nim duszę pobożną.
— Mam prawo się trochę pochwalić — dodał — boć to wszystko co tylko tu widzicie dokoła, dziełem jest ręki mojéj. Sam wykopałem powoli kryptę, sam ją sobie przystroiłem, ulepiłem chatynę, wyciosałem sprzęty, a Bóg mi dał