Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 178.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wzięto się zaraz we wskazanym przez Radzisza kierunku, i po krótkiéj przejażdzce, zdala ukazał się stary dwór w wałach, opasany ostrokołem. Grodzisko to było w głębi puszcz, mało komu znane i dostępne. Zwano je Komorą.
Czy przewodnik Bolesławowski wiedział do kogo należało, trudno odgadnąć, król, choć dobrze każde niemal obronniejsze miejsce miał w pamięci wrażone, o właścicielu Komory, mógł zapomnieć.
Siedział tu jeden ze starych Jaksów, który za Mieczysława okaleczawszy na nogi w wojnie z niemcami, z domu się dawno nigdzie nie ruszał i słychu o nim nie było. Co zresztą króla obchodzić mogło kto na gródku był panem, gdy on nad każdym z nich był panem i władzcą?
Wprost od lasu puszczono się ku wrotom. — Z za wysokiego okopu i tynów dworu tak jak nie widać było. Dwa słupy dymu wznosiły się tylko z ich środka. Gdy Bolesław podjechał bliżej, Radzisz i pachołkowie skoczyli przodem otwierać, a towarzysz pański wrotnemu wnet oznajmił iż król w gościnę przybywa.
Rzucili się od wrót ludzie do dworu, jak popłoszeni. — Król jechał bardzo powoli, tak, że nim się przybliżył i wjechał do środka, już miała czas wieść o nim gródek obiedz cały. Ogromny ruch widać było około dworu, lecz gdy w przedsieniu stanął król Bolesław, nikt na jego powitanie nie wyszedł — wedle obyczaju... chleba