Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzieć i umilkła. Obejrzała się po komnacie, pochyliła nieco i poczęła wreszcie z niejakiém wahaniem.
— Nieprawdaż mój ojcze, że niewiasta, która męża swojego a pana oszukuje i kłamie przed nim... przez małżonka odrzuconą być może i wydaloną? z taką się ma prawo rozstać?
Ksiądz głową potrząsł zamyślony.
— Niewiasta, któraby mu się stała niewierną?
— W jakikolwiek sposób — żywo dodała Oda — niewiasta, któraby spiskowała przeciw mężowi z nieprzyjacioły jego?
Popatrzała nań, czekając odpowiedzi, ale ks. Petrek nie spieszył z nią.
— Nie tak to łatwo, miłościwa pani — odezwał się po chwili — nie tak to łatwo osądzić stopień winy. Kościół, matka nasza, zostawuje sobie prawo wyrokowania.
Po krótkiém milczeniu Oda dodała z trochą niecierpliwości.
— A wy... wy jesteście kościołem? wy duchowni? nieprawdaż?
Ruchem głowy potwierdził to ksiądz Petrek. Przez jakiś czas znowu powalczywszy z sobą, markgrafówna wybuchnęła nagle, jakby się nie mogła utrzymać dłużéj. Charakter i wychowanie czyniły ją odważną, czuła się ze swą młodością, pięknością i rodem, panią i królową.
— Wy wiecie dobrze, o kim ja myślę i mó-