Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 119.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Trzymał się, jakby do szat, w które był odziany, nie nawykł, jakby ciągle miecza szukał, braknącego mu u boku.
Wyjąwszy zakonników, nie było téż naówczas rzadkością, wyższych dostojników kościoła widywać we zbroi, przy mieczu, na koniach i łowach. Wielu biskupów, jako panów świeckich obszernych państw ponadawanych kościołowi i im podległych, chadzali nawet na czele swych wojsk na ich obronę.
Mężczyzna, który stołek zajął naprzeciw zgarbionego księżyny, siedzącego u pulpitu, zdawał się jednak być raczéj zakonnikiem niż świeckim kapłanem. Krój jego sukni przypominał mnichów reguły świętego Benedykta. Odzież na nim, długą podróżą zapewne, zszarzana była i powalana.
W izbie, w któréj ci dwaj zasiadali, na kominie płonął ogień, już zaniedbany i resztki głowien dojadający, mrok w niéj panował. Ubogą była jak cela mnisza i w wygodniejszy sprzęt nie obfitowała. Na stole w prostéj misce glinianéj widać było szczątki niedojedzonéj ryby i okruszyny porzuconego chleba.
Dwaj rozmawiający pochyleni ku sobie siedzieli cicho, mierząc się wzrokiem i mieniając skąpe słowa.
— Mówicie mój ojcze — szeptał skulony księżyna, który tu był gospodarzem — że was tu czci najgodniejszy mój dobroczyńca biskup merse-