Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 101.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się z siedzenia. — Łaskawym mu byłem zostawując życie, bo na stokrotną śmierć ten dziki przechera zasłużył...
Opat zmilczał.
— Ale z Czechami, z Czechami rzecz nieskończona! — ciągnął Bolesław jakby sam do siebie[1] — Dwojga państw jednego języka obok siebie być nie może. Dwa wilki głodne nie pasą się obok siebie; jeden drugiego rozszarpać i zadławić musi.
Ale czy Mieszko temu podoła?
— Wszystko jest w mocy Bożéj — ozwał się opat chłodno — maleńki Dawid zwyciężył olbrzyma Goliata.
— Niech mi moc dla dziecka da boży zastępca na ziemi — począł Bolesław, pilno wpatrując się w twarz opata, w któréj myśli nie mógł wyczytać — wy wiecie ojcze, że to jedyne moje pragnienie dzisiaj — cel mój wielki... korony mi trzeba — należy mi korona, i — mieć ją muszę!!
To mówiąc uderzył Boleław[2] ręką o poręcz krzesła...
Aron nie zaraz na odpowiedź się zebrał.
— Jest to sprawa zbyt wielkiéj wagi — rzekł powoli i chłodno — nie spoglądając na króla, oczy trzymając w ziemię wlepione — sprawa zbyt niebezpieczna i ślizka, aby ją można podjąć na lekko.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak kropki lub następny wyraz (Dwojga) winien być małą literą.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być Bolesław.