Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 073.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

serce ma dla was zawsze i poszanowanie... któż wie, ażaliby wdzięcznym nie był, żebyś go od własnego gniewu uratowała??
Zamyśliła się trwożliwie królowa.
— Któż wie? kto wie? — powtórzyła cicho — życie dwóch ludzi, którzy za grzechy swe odpokutować czas będą mieli, czy nie więcéj warto niż mojego szczęścia ostatek?
Mieszko i Dobromir już matki nie potrzebują. U dworu młoda Ryksa mnie zastąpi... synowa.
Znowu łzy z oczu się potoczyły.
Ta iskierka jakiéjś nadziei w szał wprawiła Teodorę, przyczołgała się do nóg królowéj i ściskać a całować je poczęła. Sieciech stał niemy nieśmiejąc ani namawiać już, ani rzec słowa za niemi.
Emnilda zbliżyła się doń i szepnęła:
— Proście do mnie ojca Arona, a ty — zwróciła się do córki Sieciechowéj — odejdź ztąd, uklęknij i módl się... Wszystko jest w bożéj mocy — ale bożéj woli nigdy się sprzeciwiać nie godzi. Idź — dziecko moje, w pokoju...
To mówiąc wróciła królowa do pierwszéj komnaty i wprost do klęcznika swego doszedłszy, padła na kolana, poczynając się modlić gorąco.
Długi dość czas upłynął, nim powołany Opat oznajmił przyjście swoje — wpuszczono go natychmiast do królowéj.
— Ojcze mój! — rzekła przystępując doń drżąca — rady twojéj proszę. Radźcie nie jako kró-