Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 068.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Błagająca ta, rozłzawiona dziewica, była młodą i bardzo piękną. Szafirowe jéj oczy, ciemne włosy, śnieżna płeć, smukła i gibka postawa, czyniły ją zarazem poważną i wdzięczną. Ubrana ciemno, z długiemi warkoczami, spadającemi na ramiona, piękniéj i kosztowniéj przystrojoną była niż jéj towarzyszki i zdała się téż wyższego nad nie pochodzenia. Złote sprzążki, łańcuchy, iglice, naszyjniki odbijały świetnie od ciemnego stroju i włosa.
Była to jedynaczka, córka ochmistrza królewskiego, Sieciecha, Teodora, wychowana od dziecka na pańskim dworze, a Emnildzie jak własna córka ulubiona. Królowa téż przyczyny tych łez i rozpaczy pojąć nie mogła, bo pieszczone dziewczę nigdy się skarżyć na nikogo nie miała powodu. Kochali je wszyscy. Teodora zachodząc się od płaczu, padła na ziemię i poczęła obejmować stopy królowéj.
— Ocal go, miłościwa pani! ocal go... albo i mnie niech razem z nim stracą... — zawołała łkając.
Zarumieniona Emnilda usłyszawszy to, skinęła na towarzyszki Teodory, aby wyszły i zwolna podnosząc ją z ziemi spytała łagodnie.
— O kim mówisz, dziecko moje... ja cię nie rozumiem...
Łzy nierychło się jéj wytłumaczyć dały, żal téż i srom utrudniał wyznanie.