Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 056.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nieustannie szli tu, jedni prosić, drudzy przepraszać, kłaniać się, dary nieść, łaski jednać.
Gromadnie, ludno, gwarnie było na zamku wielkiego króla, a ci, co dawniejsze pamiętali czasy, poznać go teraz nie mogli.
W téj izbie wielkiéj, w któréj niegdy władyków polan Mieszko przyjmował, dziśby swych gości codziennych król Bolesław nie posadził i połowy. Dla nieustannego ich natłoku, musiano obok zamku wznieść gmach osobny, rozległy, którego izby, na słupach pośrodku sparte, czterdzieści stołów gościnnych, powszednich dni zastawianych, pomieścić mogły.
Gromada téż podkomorzych, komorników, stolników, cześników, podczaszych i wszelkich urzędników dworskich czuwała nieustannie, aby królewscy goście po królewsku byli przyjmowani.
Większa część dworu pańskiego, gdy na przyjęcie cesarza Ottona III gwoli obyczajowi zachodniemu, na sposób włoski i frankoński przebraną została, późniéj téż, dla cudzoziemców i okazałości większéj, w stroju tym chodzić musiała. Czeladź więc i pacholęta, ówczesną modą strój miała przepołowiony na dwoje, tak, że jedna jego strona czerwoną barwą, druga żółtą była, i kaftan rękawy miał różne, a przez plecy rozcięty był napoły. Nie ujrzałeś już tam teraz dawnego obuwia sznurowanego, tylko buty i trzewiki, których końce skówkami lśniącemi były nasadzane, a boki szyte