Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 028.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cia futer i na suknie używały — byzanckich purpurowych szat, jedwabiów tkanych we wzory, wreście złotych naszyjników, kolców, naczyń, i różnych wyrobów nasadzanych kamieniami drogiemi, malowanych emalią kolorową. Łup o wiele przechodził najśmielsze obu braci i szwaba nadzieje. Był tak wspaniały i obfity, iż Jaksowie zapomniawszy o tém, w jaki go sposób zdobyli, odzyskali wesołość, ciesząc się hucznie i głośno.
Szwabowi téż część udzielono piękną, która mu się słusznie należała, bo i naprowadził i karku nastawiał.
Niemal całą noc trwała uciecha i rozmowa o wypadku, podsycana baryłką wina, która się między ładunkiem znalazła. Sami przed sobą uniewinniali się bracia, iż grek pierwszy porwał się do miecza, a oni w prawie swém byli wymagając okupu na moście. Cudzoziemiec więc sam swéj śmierci był przyczyną. Co jeszcze w oczach ich niemałéj siły dodawało dowodzeniom, to, że jeden z nich, acz lekko, ranny był w ramię. Pomsta wydawała się im słuszną, a grabież ledwie za krew płaciła.
Szwab śmiejąc się upewniał i zaklinał, że o podróżnego i pies się nie upomni. Któżby zresztą mógł i chciał, a wiedział gdzie winnego szukać? Trupa, mówił — jak się to po gościńcach zwykle zdarzało, albo pobożna ręka pogrzebie, lub nocą wilcy rozszarpią i nie po zostanie śladu.