Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 024.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

konni, całą trzodę piechoty gnali i w niewolę imali.
Trzeciego tedy dnia, od stóp do głów uzbrojeni, wyruszyli w las, jakby na łowy. Gościniec, którym kupcy ciągnąć musieli, był o dwie mile ode dworu.
W puszczy przechodził on parów, którego głębinę przepływał ruczaj, a na nim, dla grzęzawicy i topieliska most wystawiono, gdy raz wojsko tamtędy ciągnąć miało. Miejsce u mostu było dogodne, bo z jednéj strony świerki mogły ukryć ludzi w zasadzce, dopókiby się cała gromada w dół nie spuściła.
Ucieczka pod górę była ztąd niepodobieństwem, bo mróz ściął ją i śliską uczynił. Za świerkami łączki kawał nad ruczajem, dość wygodnie obóz dozwalał rozłożyć. Gościńca tego kupcy zimową zwłaszcza porą wyminąć nie mogli, był jedyny do Poznania wiodący, odwieczny.
U mostu więc, w rozdole pod noc przyciągnąwszy Jaksowie, rozłożyli się poza świerkami.
Nie jeden raz im w wyprawach rycerskich w daleko większém niebezpieczeństwie i niewygodzie przychodziło koczować, z małą téż garstką, na liczniejszego czatując nieprzyjaciela; nigdy jednak tak smutnie, a nawet bojaźliwie się do dzieła nie brali.
Nie rycerskie téż to było dzieło. Szwab tylko w swoim żywiole się zdał, śmiał się ciągle i bie-