Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 218.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

usposobieniu spotkałem w. ekscelencyą; między luteranizmem saskim, a katolicyzmem polskim. Widać, że te dwa wyznania zeszły się na granicy i zdublowały, a ztąd taka pobożność!
— Jestem katolikiem — odezwał się Brühl.
— Wiem, w Polsce — odparł Sułkowski — ratio status.
Brühl zamilkł.
— A nawet musicie być bardzo gorliwym, gdy was poczciwy Guarini tak proteguje.
Mówiąc splunął Sułkowski, pochylił się i przylegnął niemal do szyby ciemnéj, chcąc wyjrzéć na podwórze.
Potém słowa niemówiąc, wziął futrzaną czapkę i zostawując Brühla samego, wyszedł z izby do sieni. Wiatr wył ciągle i deszcz lał jak z rynny, pomimo to nie wchodząc już do izby, książę kazał kamerdynerowi zaprzęgać.
Służący chciał protestować.
— Do piérwszéj lepszéj wsi, gospody, chaty, byle ztąd precz — zawołał. — A prędko!!
I nie wszedł już do gościnnéj w któréj Brühla pozostawił; wolał sień zimną, a gdy nareszcie po dość długiém oczekiwaniu powóz zaszedł przed ganek, rzucił się doń niecierpliwy i pytającemu słudze odparł:
— Dokąd chcesz: wszystko jedno.
Przez oświecone z wnętrza okno gospody widać było cień czyjś, jakby usiłujący dojrzéć w ciemności co się przed domem działo. Powóz Sułkowskiego ruszył, i głowa w oknie znikła.



KONIEC.