Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 211.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gniéwu królowéj imości, naostatek woli N. Pana, któréj ja byłem tylko wykonawcą.
— Mości hrabio! — rzekł Sułkowski — należy wcale odwrotnie powiedziéć, tak jak historya kiedyś zapisze, że N. Pan był i jest wykonawcą jego fantazyi...
— Książe się mylisz...
— Hrabia nie możesz mnie przecie sądzić tak ograniczonym — dokończył Sułkowski — abym znając lepiéj od innych charaktery i położenie, dał sobie wmówić niewinność pańską!
— Boga biorę na świadka! — zawołał, składając ręce Brühl.
— To najwygodniéj — odparł Sułkowski — bo świadek ten nie miesza się do spraw naszych tak czynnie, aby dla nich zstępował na ziemię. Najlepszém świadectwem Bożém jest los, który waćpana spotyka. Oto są owoce waszéj polityki: pruski najazd i sromotna króla ucieczka.
Brühl się zżymnął.
— To nie koniec, to początek! — rzekł — zobaczymy jak na tém wyjdą najezdnicy, a jak my.
— Tak, król i pan na Ocieszynie jedziecie drugie uszczęśliwiać królestwo, aby je przywieść do tego stanu co Saksonię! — rozśmiał się Sułkowski.
— W zarządzie Saksonii — kłaniając się rzekł Brühl — nie potrzebowałem żadnych inowacyi, dosyć mi było wstępować w ślady mojego znakomitego poprzednika.
Sułkowskiemu oczy błysnęły.
— Poprzednik pański inaczéj układał przyszłość Saksonii — rzekł Sułkowski dumnie — dowodem ten plan, który podchwyciwszy mu wydałeś pan dworowi austryackiemu przez księcia Lichtensteina.
Brühl zżymnął się.