Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 118.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miłości pana wziąć, ale juściby też mógł poczekać, aż mu z góry skiną.
Spuściwszy głowę król chodził.
— Królowa ma przeczucie — mówił Padre — co to się dziwić!! ale o tém, satis. Alboż to nie wiadomo szeroko, że on żywi myśli zdobywcze względem Austryi, względem domu któremu zawdzięczamy królowę Jchmość i przeciwko najświętszym przyrzeczeniom naszym...
August siadł w krzesło jakby znużony i patrzał na mówiącego.
— A najgorsza ze wszystkich ta ambicya i ta ufność że mu to wolno co zechce i że z królem a panem swym uczyni co mu się podoba. Są ludzie co to od niego słyszeli. Trochę pokory czy upokorzenia by mu nie zawadziło.
Alboż to dobrze, by ludzie mówili że on w Saxonii panuje, a nie król nasz miłościwy.
— E! e! e! — rzekł król — kto mówi? kto? to go powiesić!
— Tacy mówią, co słyszą jak się Sułkowski wychwala....
— Wychwala! to źle! — odparł król — uszy mu natrę.
Guarini uznał że doza lekarstwa zaadministrowana była na jeden raz dostateczną i zamilkł. Dopiéro po chwili pochylił się do ręki króla.
— N. Panie, przebaczcie, darujcie, zapomnijcie. Duchownym jestem, suknia na mnie wkłada obowiązek mówienia prawdy. Ludzie światowi cofnąć się mogą przed nią, ksiądz musi rzec co ma w duszy. A komuż szczerzéj jak temu co ludom panuje i co rzadko prawdę usłyszeć może?
Evero! — szepnął król.
Ale z miny i głosu wyczytał ksiądz że rozmowy téj królowi było już nadto, że jéj miał do przesytu. Szukał już czémby go zabawił, pewien że rzucone ziarno wnijdzie późniéj sobie.
Niewiadomo czyby się udało Guariniemu wynaleźć przedmiot rozweselający, lecz wtém właśnie wszedł szambelan oznajmując że na pokojach królowéj czeka N. Pana muzyka.